111
Pierwszoligowi podopieczni (na górnym zdjęciu) Piotra Kusia, zgoła nieoczekiwanie, by nie rzec sensacyjnie, zajęli na mecie sezonu drugą pozycję. Kwestia wicemistrzostwa Śląska ważyła się do ostatniej kolejki. Tym większa radość i satysfakcja młodych „rekordzistów” oraz ich trenera, z którym ucięliśmy sobie dłuższą niż zwykle pogawędkę.
Personalnie rzecz ujmując jest to Twój największy sukces trenerski od czasu awansu z seniorską drużyną do IV ligi śląskiej?
- Myślę, że tak. Nasze klubowe wyniki futsalowe są już na wysokim, ugruntowanym w kraju, poziomie, Natomiast w „dużej piłce” nie stanowimy, aż takiej siły w naszym regionie.
Kto jak nie trener może najlepiej ocenić, czy to wicemistrzostwo jest bardziej efektem przemiany mentalnej u chłopaków, czy też postępu piłkarskiego.
- Chłopcy dojrzeli. Tylko kiedyś na początku, jak po wygranej w Sosnowcu, musiałem tłumaczyć chłopakom, że to dopiero jedno zwycięstwo, a poza tym Zagłębie to nie Śląsk (śmiech). Były takie mecze, w których miewaliśmy problem, który tkwił w głowie. To jest jednak charakterystyczne dla wieku juniorskiego. Znamienny jest tutaj przykład naszego dwumeczu z chorzowskim Ruchem. Wpierw przegrywamy „bez sztycha” na boisku rywala 1:3, a potem pokonujemy „Niebieskich” u siebie 6:1. Tym razem to oni nie wykonali „sztycha” na boisku. Tak to działa na tym etapie, to nie są jeszcze w pełni ukształtowani piłkarze. Nie jest tak, że wychodzą na boisko rywala i idą po zwycięstwo, jak po swoje. Aczkolwiek nam udało się więcej punktów ugrać na wyjazdach, niż na własnych śmieciach.
Twoi podopieczni są, taka jest przynajmniej obiegowa opinia, w tzw. trudnym wieku.
- A ja nie mam z tym problemu. Po prostu lubię ich i oni to chyba wyczuwają. Wiedzą, że nie chcę nikogo skrzywdzić. Na co dzień uczę w innej szkole i tam też nie mam z tym kłopotu. I oby tak było dalej (śmiech)! Owszem, czasem nawrzeszczę i tyle. Wcale nie jestem przekonany czy jest to kwestia trudnego wieku, czy też raczej naszego postrzegania. Czy nie jest aby tak, że to my dorośli traktujemy ich jako pół-dzieci, gadamy z nimi jak z ludźmi, którzy jeszcze nie dojrzeli? To już większy problem stanowią czasami rodzice.
Zatem satysfakcja szkoleniowo-pedagogiczna jest, ale co dalej z tym zespołem?
- Cały czas patrzę w przyszłość. Tamten sezon to już kartka wyrwana z kalendarza. Pamiętam jak po niezbyt udanych dla nas Mistrzostwach Świata w Meksyku selekcjoner reprezentacji Antoni Piechniczek, powiedział: zobaczymy kiedy znów awansujemy do finałów. No i długo czekaliśmy. Nie chciałbym absolutnie „bić piany” nad naszym wicemistrzostwem na Śląsku i zaklinać przyszłości. Jednak prawda jest taka, że w naszym regionie, tym trudniej o sukces im wyższa liga. I tego musimy się spodziewać po najbliższej przyszłości. Tu uwidacznia się największa różnica między nami, a klubami z Ekstraklasy. „Tu”, czyli w naborze do klas Liceum Ogólnokształcącego. W naszym przypadku do SMS-u trafiają klubowi wychowankowie, chłopcy z naszego miasta i jego okolic lub z regionu. „Tam” są to już ludzie z całej Polski, od Wrocławia po Suwałki. Dlatego będzie nam niesłychanie ciężko w rywalizacji w dawnej Śląskiej Lidze Juniorów.
Czy mogę w rewanżu za tę rozmowę poprosić o jeszcze dwie kwestie – podziękowania i wątek „reklamowo-promocyjny”?
Możesz!
- Najpierw chciałbym podziękować wszystkim trenerom, którzy przyczynili się do tego osiągnięcia, bo nie jest to tylko mój sukces szkoleniowy. Na różnych etapach i w różne dni tygodnia byli to: Szymon Niemczyk, Jakub Budzich, Bartosz Woźniak, Jarosław Krzystolik, Mirosław Szymura i Dariusz Rucki oraz do strony futsalowej – Andrea Bucciol. A teraz wątek „reklamowo-promocyjny”. Jeśli czytają ten wywiad młodzi, zdolni i ambitni chłopcy w wieku juniorskim, tacy którzy chcą podnosić swoje umiejętności na doskonałych obiektach, to niech śmiało dzwonią pod mój numer telefoniczny – 0-795 567 850. Miejsce dla uzdolnionych piłkarzy znajdzie się u nas zawsze! Za dobry przykład służyć może Kamil Surmiak, który trafił do nas z Przeworska w połowie roku szkolnego.
W zgoła innych nastrojach kończyła sezon drugoligowy team „biało-zielonych”. Jesienny awans do wyższej klasie rozgrywkowej przyjęto z radością, ale i z pokorą. Nakazywał ją skład drugoligowej stawki rywali. Już same nazwy konkurentów, tradycje w szlifowaniu piłkarskich talentów, budziły respekt. Nie bez walki, ale piłkarze dowodzeni przez trenera Szymona Niemczyka, musieli uznać próg wymagań za zbyt wysoki, przynajmniej na ten moment. Jednak z każdej porażki zawsze płynie jakaś nauką. O tym czytamy w rozmowie ze szkoleniowcem „rekordzistów”.
Za Wami rozgrywki niczym na huśtawce, w jeden sezon awans i degradacja.
- Przed sezonem nie wolno zakładać czegoś takiego jak spadek. Wiedziałem jednak, podobnie jak ludzie związani z Rekordem, że będzie to niesamowicie trudne zadanie, głównie ze względu na renomę rywali, takich jak pierwsze zespoły GKS-u Katowice, APN-u Tychy, czy 16-latków Górnika Zabrze. Tak więc powtórzę, iż było to piekielnie trudne do wykonania. Niemniej uważam, że gdyby nie kilka niefrasobliwie pogubionych punktów w różnorakich okolicznościach, były szanse na utrzymanie. Taki cel postawiłem sobie zimą, ale cóż – nie udało się.
Zdobytego doświadczenia jednak nikt już nie odbierze.
- Mimo, że nie udało się nam ugrać zbyt wiele, to osiągnęliśmy kilka bezcennych wyników. Pokonaliśmy u siebie i zremisowaliśmy na wyjeździe z tyszanami. Podzieliśmy się również punktami w wyjazdowym starciu z GKS-em Katowice. Z Górnikiem zremisowaliśmy w Zabrzu 0:0, a trzeba wiedzieć, że właśnie ta ekipa szykowana była do finałów Mistrzostw Polski Juniorów Młodszych, gdzie w efekcie sięgnęła po wicemistrzostwo kraju! Powszechnie spodziewano się, że przywieziemy stamtąd „dwucyfrówkę”, a tymczasem wprawdzie trochę „po desperacku”, ale obroniliśmy remis. Takie mecze i takie rezultaty zawsze będą cenniejsze, niż na przykład komplet zwycięstw w III lidze juniorskiej. Właśnie na podstawie takich wyników jestem przeświadczony, że chłopcy już nigdy nie będą się bać wyjścia naprzeciw utytułowanych rywali. Takie mecze w największym stopniu przyczyniają się do ich indywidualnego rozwoju. To jest dla nich najważniejsze, bo przecież jasne jest, że w identycznym składzie już raczej nigdy nie zagrają w zespole seniorskim. To jest dla nich wartość dodana, czyli miara postępu poczynionego od miejsca, w którym zaczynali do pułapu, który osiągnęli.
Jakie będą losy tej drużyny?
- Nie dosłownie, ale zostanie „rozbity”, co wynika z wieku. Chłopcy z rocznika 1998 połączą swoje siły z o rok starszymi i stworzą grupę juniorów starszych prowadzoną przez trenera Piotra Kusia, a 17-latkowie stanowić będą o jakości zespołu juniorów młodszych w I Lidze Wojewódzkiej. Latem pewne są dwie kwestie – zgrupowanie w Sępólnie Krajeńskim oraz inauguracja sezonu ligowego 15 sierpnia bieżącego roku.
TP/foto: Paweł Mruczek
Komentarze: