Kilka powodów do satysfakcji ma po spotkaniu z Podbeskidziem II, komentujący sobotnią konfrontację golkiper Rekordu – Paweł Góra.

Pierwsze, poważnie kroki piłkarskie stawiłeś w Podbeskidziu, w którym nie ma Cię już od kilku lat. Czy takie mecze jak sobotni mają jeszcze dla Ciebie jeszcze jakikolwiek podtekst, oprócz derbowego?

- Jak najbardziej – mają! Jestem wychowankiem Podbeskidzia, i czy to będzie spotkanie z rezerwami, czy może kiedyś w przyszłości potyczka z pierwszą drużyną, zawsze będzie to dla mnie mecz innego gatunku, innej wagi. Zawsze w takim spotkaniu będę chciał się pokazać z jak najlepszej strony.

Tym razem jednak nie miałeś zbyt wielu okazji do wykazania się.

- Mieliśmy ten mecz pod pełną kontrolą. Przeciwnicy nie stworzyli żadnego realnego zagrożenia pod mają bramką. Wynik 1:0 trudno nawet nazwać niskim wymiarem kary, bo tak naprawdę powinniśmy wygrać trzy lub cztery do zera.

Na przeszkodzie stanął m.in. znakomicie dysponowany bramkarza „dwójki” Podbeskidzia” – Sebastian Madejski.

- Nie da się ukryć, że był jedną z jaśniejszych postaci w zespole rywala. Pomógł bardzo swojej drużynie, choć parokrotnie sprzyjało mu szczęście, piłka odbijała się od słupków, poprzeczki. Niemniej, uznanie dla niego, bo po jednym ze starć w pierwszej połowie meczu i zderzeniu z naszym zawodnikiem doznał jakiegoś urazu. Mimo tego dokończył mecz.

Ty i cały zespół zaliczyliście pierwszy mecz „na zero” w tyłach, po siedmiu pod rząd, w których traciliście przynajmniej jednego gola – Twój komentarz?

- No tak, no tak. Długo na takie spotkanie czekałem ja, czekała drużyna i wreszcie doczekaliśmy się. Odczuwam podwójne zadowolenie, bo stało się to właśnie w tak ważnym meczu.

TP

Galeria zdjęć autorstwa Pawła Mruczka TUTAJ !

Komentarze: