111 Dwie strony medalu

Dwie strony medalu

Bez olśnienia zakończyli sezon pierwszoligowi juniorzy Rekordu, za to błyskotliwy finisz zaliczyli nasi drugoligowcy.

Po niezłej jesieni po cichu liczono na pięcie się w górę tabeli I Ligi Wojewódzkiej podopiecznych Mirosława Szymury. Jednak nadzieje to jedno, dwa – rzeczywistość. O zawodzie absolutnie mówić nie można, ale już o małym niedosycie – tak. O tym w posezonowej rozmowie z trenerem „biało-zielonych” juniorów, który dodajmy jesienią poprowadzi już inny zespół, w innym klubie.

Po jesieni było miejsce dziesiąte, jest jedenaste, nieznaczny ale jednak regres.

- Zakończyliśmy sezon lekkim rozczarowaniem, apetyty były większe. Nie wszystko da się wytłumaczyć pechem, brakiem fartu, innymi okolicznościami. Czasami po prostu zwyczajnie zabrakło umiejętności, czy koncentracji. Z naszej perspektywy był to dość specyficzny sezon. Jest takie oklepane określenie, że w przyrodzie wszystko się bilansuje, wychodzi na zero. Z czystym sumieniem mogę dziś przyznać, że zdarzył się nam jeden, może dwa takie mecze, w których zgarnęliśmy punkty nie do końca zasługując na to. Jednak w odwrotną stronę działo się tak o wiele, wiele częściej. Tak więc nas powiedzenie o równym bilansie w przyrodzie w tym sezonie nie dotyczyło. Ale już takie porażki jak 1:6 ze spadającym z ligi gliwickim Piastem, czy w identycznym stosunku z Gwarkiem Zabrze bolą nawet po zakończeniu rozgrywek. Choć akurat w przypadku Gwarka przegrana nie jest jakąś wielką ujmą.

Co więc zapiszemy jako plus, a co uznamy za minus sezonu?

- Z przykrością muszę przyznać, że tzw. wartości dodanych po tym sezonie nie ma zbyt wiele. Zespół w wielu meczach prezentował się nieźle, czy tak jak po ostatniej wizycie w Chorzowie, kiedy mimo porażki nasłuchałem się mnóstwa komplementów pod naszym adresem. Dobrym przykładem niech będą wyniki trzech ostatnich kolejek, które zakończyliśmy bez punktu, choć absolutnie nie byliśmy słabsi w tych meczach. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że dwóch z nich sztuką było nie wygrać! Nasz dorobek byłby o sześć punktów większy, co dałoby nam znaczący awans w tabeli. Nieoczekiwanie dla mnie pojawiły się problemy z obsadą bramki, choć pewnie brzmi to trochę zaskakująco. W jakimś stopniu czuję się za to odpowiedzialny. Talentu i potencjału Mirkowi Dziedzicowi i Toli Kozaczukowi absolutnie nie mogę odmówić, ale kłopoty z ich grą tkwią raczej w głowach obu bramkarzy, niż z niedostatków technicznych. Przytrafiały się im niemiłosierne błędy, ale popełnialiśmy je w defensywie wszyscy. Gdybyśmy odjęli z bilansu straconych goli w całym sezonie dwa feralne mecze, o których wspomniałem, mielibyśmy szósty wynik w lidze pod tym kątem. W tej formacji na wyróżnienie zasłużyli – Szymon Harat i solidnie grający – Seweryn Włochowicz. Największą naszą bolączka najbardziej odczuwalną, okazał się brak skuteczności. W każdym meczu tworzyliśmy sobie ileś sytuacji bramkowych, nie było nigdy tak, abyśmy zagrali mecz „bez sztycha” z przodu. Nie zachowaliśmy jednak proporcji między stwarzanymi, a wykorzystanymi okazjami. Gdybyśmy zachowali skuteczność na poziomie przynajmniej 50-ciu procent, to również mówilibyśmy o wyższej lokacie.

Po zakończeniu rozgrywek przywdziewasz „seniorskie buty” obejmując skoczowski Beskid.

- To była moja bardzo przemyślana i konsultowana z prezesem Januszem Szymurą decyzja. Jest w niej zawarty wątek, rzekłbym – młodzieżowy. Nadal jestem pracownikiem SMS-u, niezmiennie prowadzić będę grupę młodych bramkarzy i wciąż będę wspierał trenera Piotra Kusia przy zespole juniorów starszych. Tak więc kontaktu z młodzieżą Rekordu nie tracę. Zatem nie można mówić o odejściu w klasycznym pojęciu tego słowa. To jest raczej zmiana klimatu, kierunku, czy spektrum spojrzenia. W każdym razie droga do pracy z młodzieżą nie jest dla mnie zamknięta. Nawet moja praca z seniorami Beskidu Skoczów nie będzie pozbawiona „rekordowego pierwiastka”. Sam prezes Beskidu – Ryszard Klaczak, przyznał iż widzi we mnie taki „pas transmisyjny” pomiędzy obu klubami. Jest szerokie pole do zaktywizowania podjętej przed laty współpracy.  

I Liga Wojewódzka Juniorów – TABELA

Z dużą satysfakcja przyjął finisz sezonu, a zwłaszcza jego wyniki, zespół II Wojewódzkiej Ligi Juniorów. Przeskok z piątej na pierwszą pozycję w tabeli, nadrobienie z nawiązką jesiennych strat, komplet zwycięstw odniesionych wiosną, no spełnienie trenerskich zapowiedzi sprzed rundy rewanżowej – czego chcieć więcej? Dodajmy, iż trener Krzysztof Dybczyński sam zdjął z siebie „klątwę drugich miejsc” zajmowanych przez prowadzone przezeń zespoły w ostatnich sezonach. Jeszcze zimą zapowiadał szturm na pozycję lidera i spojrzenie na ligową konkurencję ze szczytu tabeli. Udało się! Po udanym sezonie mówi Krzysztof Dybczyński, szkoleniowiec juniorskich „rezerw” Rekordu. 

- Od naszego ostatniego spotkania ligowego minęło już parę dni i na spokojnie mogłem sobie przeanalizować cały sezon. Nie sposób odnieść wrażenia, że pod względem sportowym był dla mojej drużyny bardzo podobny do poprzedniego. Ale od początku. Po dobrze przepracowanych wakacjach, rozegraniu kilku dobrych sparingów, rozpoczęliśmy rundę jesienną nastawieni na to, iż od początku będziemy wiedli prym w lidze. Nie wiem dlaczego, podobnie jak wcześniejszego roku, traciliśmy punkty na własne życzenie m.in. przegrywając w Cieszynie i Porąbce, czy też remisując w Skoczowie. W każdym z tych spotkań byliśmy moim zdaniem zespołem lepszym, jednak brak koncentracji spowodował, że punkty zostawały u rywali. Po I-ej rundzie zajmowaliśmy odległe piąte miejsce, tracąc do lidera zza miedzy - ekipy Podbeskidzia - aż sześć punktów. Zimę przepracowaliśmy solidnie, rozegraliśmy wiele wartościowych gier kontrolnych. Czym bliżej ligi, tym lepiej wyglądaliśmy. W ostatnim sparingu ograliśmy wysoko zespół naszych juniorów młodszych, którzy bardzo dobrze prezentowali się na wiosnę w I Lidze Wojewódzkiej.

Jako trener wiedziałem, że jesteśmy w stanie wygrać wszystkie mecze rundy wiosennej i na każdej odprawie przedmeczowej utwierdzałem chłopaków w przekonaniu, że możemy zrobić „majstra”. Tak też się stało. Na wiosnę rozegraliśmy 10 spotkań zdobywając 30 punktów, strzelając przy tym 67 bramek, tracąc tylko 10! Dziękuję mojej drużynie za wkład pracy w treningi i walkę na sto procent w każdym spotkaniu ligowym. Chłopakom z rocznika 1996-ego życzę wszystkiego najlepszego w życiu prywatnym i sportowym.

II Liga Wojewódzka Juniorów, gr. IV – TABELA

TP

 

 

Komentarze:

SPONSOR TECHNICZNY:    PARTNERZY:     PATRONI MEDIALNI:        

beez20